Szwedzka
Góra koło Łęczycy kryje wiele skarbów i tajemnic. Odkryć je chcą łódzcy
archeolodzy i prywatni poszukiwacze.
Wzgórze pośród tumskich łąk mieszkańcy okolicznych miejscowości
nazywali Szwedzką Górą. Dzieci biegały tam na wagary, dorośli chodzili
na spacery.
Ludowa legenda głosi, że przez łąki od zamku w Łęczycy do
tumskiej archikolegiaty prowadzi podziemny korytarz, należący do diabła
Boruty. W korytarzu ukryte są skarby.
Skarby właśnie przez ostatnie pięć miesięcy wydobywali ze
Szwedzkiej Góry archeolodzy z łódzkiego Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego. Może nie te zazdrośnie strzeżone przez łęczyckiego
Borutę, ale równie cenne dowody na to, że istniejący w tym miejscu gród
był bardzo ważnym ośrodkiem administracyjnym w kraju.
O tym, że wzgórze kryje stare grodzisko, wiedziano od dawna.
Potwierdziły to prowadzone na przełomie lat 40. i 50. prace
archeologiczne.
Skąd nazwa "szwedzka góra"?
Przekaz mówił że na tym wzniesieniu podczas
potopu szwedzkiego najeźdźcy ustawiali armaty, aby ostrzeliwać Łęczycę.
- Żadna kula by tam nie doleciała, odległość jest zbyt duża - mówi
Ryszard Grygiel, dyrektor łódzkiego Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego, kierujący ekspedycją archeologiczną.
Owszem, podczas wykopalisk znalazły się ślady po wojsku. Zakończenie
rękojeści szabli w kształcie głowy aniołka i moneta z 1851 roku. To
pamiątki po stacjonującym tu w drugiej połowie XIX wieku garnizonie
rosyjskim, który zamienił wzgórze w pole ćwiczeń. Ale są i dużo
wcześniejsze, XIV-wieczne bełty krzyżackich kusz.
Odkryty gród to stara Łęczyca. Powstał najpóźniej w X wieku,
za panowania Mieszka I. O lokalizacji przesądziły dwie rzeczy. Tutejszy
bród ułatwiał przeprawę przez Bzurę, tutaj także przecinały się dwa
ważne szlaki handlowe - jeden z Małopolski na Pomorze i drugi z zachodu
na Mazowsze. Gród usytuowano na kępie wśród łąk i mokradeł, otoczono
trzema wałami i trzema fosami, nic więc dziwnego, że zyskał opinię
twierdzy nie do zdobycia.
Zdobyty został tylko raz. Motywacja do jego opanowania była wyjątkowo
silna. Chodziło o pełnię władzy nad królestwem. Na początku XII wieku,
w latach 1106-1107, doszło w Łęczycy do walk pomiędzy synami Władysława
Hermana: Zbigniewem, którego jedną z siedzib była Łęczyca, i Bolesławem
Krzywoustym.
- Starszy brat, domyślając się grożącego mu niebezpieczeństwa,
schronił się w grodzie uchodzącym za niezdobytą twierdzę. Bolesław
najechał Łęczycę jesienią. Maszyny oblężnicze tonęły w grząskim
gruncie. Czepiając się fortelu, Krzywousty doczekał do zimy. Dopiero
kiedy ziemia zamarzła, najechał i spalił gród - opowiada Ryszard
Grygiel.
Po przejęciu warowni Krzywousty odbudował i wzmocnił ją -
wspomina o tym Gall Anonim w swojej kronice, mówiąc o naprawieniu
starego grodu przeciw Mazowszu. Z tych czasów pochodzi odnaleziona
przez archeologów ściana z regularnie ułożonych kamieni, nazwana przez
nich "murem Krzywoustego".
Łęczyca wdowy Salomei
Po śmierci zdobywcy Łęczyca stała się częścią tzw. oprawy
wdowiej, która należała się ostatniej żonie księcia, czyli Salomei z
Bergu. Córka hrabiego Bergu wywodziła się z rodu wielmożów zbliżonych
do niemieckiego dworu cesarskiego. Dzięki temu małżeństwu udało się
polskiemu władcy ułożyć stosunki z cesarstwem.
- Salomea była drugą żoną Bolesława Krzywoustego. Z pierwszą,
księżniczką ruską Zbysławą, miał jednego syna, Władysława, zwanego
Wygnańcem. Z Salomeą, nie licząc trzech córek, miał pięciu synów.
Stąd wziął się konflikt, kiedy w 1138 roku Krzywousty
podzielił monarchię na dzielnice, najstarszemu synowi przyznając
senioralną.
- Matka bardzo zabiegała o to, żeby jej synowie byli tymi, którzy będą
rządzili królestwem. Chcąc sobie zjednać bardzo ważną osobę w państwie,
arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba ze Żnina, doprowadziła do tego, że w
dzisiejszym Tumie, w miejscu wcześniejszego opactwa benedyktyńskiego, w
latach 1140-1161 powstała romańska kolegiata, w której później odbywały
się synody prowincjonalne.
- W 1180 roku miał w niej miejsce pierwszy synod biskupów,
książąt i możnowładców, na czele z księciem zwierzchnim Kazimierzem II
Sprawiedliwym, który przyjechał tutaj z Krakowa, aby regulować stosunki
między państwem a Kościołem - opowiada profesor Grygiel.
Stara Łęczyca w miejscu dzisiejszej Szwedzkiej Góry pośród łąk
istniała do XII w. Pod koniec tego stulecia osadnictwo przeniosło się
na teren Starego Miasta, czyli przedmieście dzisiejszej Łęczycy,
nazywane inaczej Waliszewem.
W połowie XIV w., po najeździe krzyżackim, kiedy Stare Miasto
zostało spalone, Łęczyca została przeniesiona w trzecie z kolei, a
zarazem ostatnie miejsce z zamkiem ufundowanym przez Kazimierza
Wielkiego, sprzężonym z murami obronnymi miasta.
Większość znalezisk wiąże się z czasami bytności Salomei w
grodzie. Wśród najcenniejszych jest kościany, bogato zdobiony grzebień,
ochrzczony "grzebieniem księżnej Salomei", oraz dwa okazałe
pierścienie. W oczku złotego, pod szlachetnym kamieniem, prawdopodobnie
znajdowały się relikwie.
Srebrny, wewnątrz okrągły, na zewnątrz dziewięcioboczny, nosi
inskrypcję: +TOT VIVAS FELIX. OVOT VIVIT. TEMPORA FENIX, czyli "Obyś
żył szczęśliwie, ile czasu żyje feniks".
Dla mieszkańców powiatu łęczyckiego najważniejszym odkryciem
może być znalezienie pierwszej monety wybijanej tutaj w XIII wieku.
Okaz ten nie figuruje w katalogach numizmatycznych. Wybity na monecie
znak półogniwa, z krzyżem u góry, widnieje także na pieczęci bardzo
znaczącej rodziny możnowładczej z Małopolski, mającej swoje dobra w
rejonie Łęczycy.
Ród ten mógł najpewniej przybyć w czasie pamiętnego synodu w 1180 roku,
kiedy to książę Kazimierz II Sprawiedliwy przyjechał w otoczeniu swoich
zaufanych dostojników. Chcąc ratować rangę podupadającego w XII wieku
grodu, będącego ważnym punktem strategicznym na północy, mógł skierować
ród Małopolski do Łęczycy, darowując im ziemię.
Ranga rodu jeszcze bardziej wzrosła w pierwszej połowie XIII
wieku w czasach Konrada Mazowieckiego, u boku którego jeden z jego
przedstawicieli - Mszczuj - pełnił ważne stanowiska. To, że książę
pozwolił mu wybijać własną monetę, świadczyłoby o wielkim do niego
zaufaniu - dywaguje dyrektor.
O potędze rodu świadczy jego herb. Tego rodzaju znak
wskazywałby na udział w wyprawach krzyżowych. W Polsce w XII wieku na
wyprawę do Ziemi Świętej stać było nielicznych, najbogatszych.
Warto zauważyć, że w tych okolicznościach mogła też trafić do
Łęczycy zaginiona dziś stauroteka łęczycka, czyli relikwiarz Drzewa
Krzyża Świętego, jeden z najpiękniejszych zabytków sztuki
wczesnochrześcijańskiej w Polsce.
Problem z poszukiwaczami skarbów
W trakcie prac archeologów, wieczorem i w nocy terenu grodziska
pilnowali strażnicy. Jednego razu u wejścia do wykopu zauważyli
sylwetkę młodego mężczyzny, który wyrwał jeden z pali drewnianego
falochronu znajdującego się przed wałem i na ich widok rzucił się do
ucieczki. Stróże ścigali uciekiniera przez łąki i dopadli dopiero pod
Waliszewem. Niestety, nie miał już ze sobą łupu, musiał porzucić go w
trakcie ucieczki.
Plagą archeologów są poszukiwacze skarbów, którzy na własną rękę przeczesują miejsca takie, jak to.
Na tych terenach we wrześniu 1939 roku toczyła się bitwa nad Bzurą a ziemia w tym miejscu kryje pozostałości po bitwie.
- Miejscowi opowiadali nam, że w niedzielne przedpołudnia całe
grupy poszukiwaczy biegały po łąkach z wykrywaczami metali. Teren
grodziska został przeczesany przez ludzi poszukujących skarbów na
własną rękę. To był ostatni moment, żeby rozpocząć badania - dodaje
Grażyna Przanowska, zastępczyni dyrektora Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego w Łodzi.
Innym problemem jest kwestia własności ziemi wokół wzniesienia
grodziska. Zmeliorowane łąki zamieniają się w grunty orne
zagospodarowywane przez rolników. Linia wału z jednej strony już
niestety została zaorana...
No, nie tylko na wagary. Do dziś pamiętam, jak chodziłem na Szwedzką Górę powtarzać materiał z historii przed maturą. Do lektury o Karolu Wielkim i Frankach miejsce jak znalazł :-)